Archiwum 15 kwietnia 2009


tak nie do końca....
15 kwietnia 2009, 11:57

Dziś znów śniło mi się, że było dobrze, radośnie i wspaniale. A może to nie był zwykły sen....może to było wspomnienie niedzieli, kiedy byłam z tatą u rodziny, wysłałam smsa z życzeniami świątecznymi do Jego mamy i w odpowiedzi dostałam smsa " Ewelinko kochanie również życzymy wszystkiego dobrego. Bartek jest u Siebie w domu, nie miał do Ciebie numeru bo nie ma telefonu". Zadzwoniłam do Jego restauracji i obydwoje zaczęliśmy płakać w słuchawkę (nie słyszeliśmy się pół roku). Pojechałam do Niego najszybciej jak mogłam i kiedy się zobaczyliśmy znów było jak dawniej...siedzieliśmy całą noc, piliśmy i rozmawialiśmy tak dużo, jakby żadne z nas nie chciało dopuścić do Siebie myśli, że nazajutrz wieczorem znów musieliśmy się rozstać i nie wiedzieć kiedy się znów zobaczymy. Nienawidzę tych chwil. Wszystko jakby we mnie się paliło, ból, strach przed tym że mogę Go zobaczyć znów za poł roku. Ale jest szczęśliwy. To widać. Do Polski przyjechał ze Swoim facetem. Cudowny chłopak. Zabawny, przystojny, a najważniejsze jest to, że daje Bartkowi radość i szczęście...może to był sen, może wspomnienie, ale wiem że wydarzyło się naprawdę.

Wyjechał przedwczoraj wieczorem. Znów telefon będzie milczał, gadu gadu puste a nasza klasa bez wiadomości bo " byłem zajęty, dużo pracuję" ...znów przy dobtych wiatrach porozmawiam z nim na gg przez pół godziny na dwa miesiące. Ale nie ważne....Ważne jest to że Go widziała, że było wspaniale i że zapełniłam moją pustkę w sercu tym spotkaniem chociaż na chwilę....